Pan prezes Kaczyński nie ustaje w „walce o prawdę” w sprawie katastrofy smoleńskiej. W ramach tej walki zwołał konferencję prasową, na której powiedział, że 10 kwietnia 2010 r. Prezydentowi RP przydzielono „gorszą załogę”. Jego zdaniem tę lepszą dostał premier, który poleciał do Smoleńska trzy dni wcześniej.
Wątek „gorszej załogi” był wpleciony w szersze wywody na temat „rozdzielenia wizyt”, ale wolę ich nie relacjonować, żeby – broń Boże – nie wypaczyć myśli prezesa. Ostrożność jest konieczna, bo nie słuchałem konferencji osobiście, a jedynie opieram się na relacji, zamieszczonej w serwisie rp.pl.
Jak wynika z tej relacji, niedługo po uwagach na temat „gorszej załogi” pan prezes zapewnił, że „jego partia będzie broniła godności Polski i Polaków na arenie międzynarodowej, w tym pilotów Tupolewa”. Komentarz sam przychodzi do głowy: „arena międzynarodowa” nie może się doczekać szczegółowych porównań, które potwierdzą, że załoga prezydencka była „gorsza” od załogi premiera. Tym sposobem obrona godności „pilotów Tupolewa” osiągnie nowy, wyższy poziom.
Dotąd było inaczej. Ilekroć padały informacje czy sugestie, że piloci mogli popełniać błędy, bądź nie byli odpowiednio wyszkoleni, „bojownicy o prawdę” odrzucali te głosy z oburzeniem. Zaraz wyskakiwał pan Macierewicz, który grzmiał, że „oni nie mogą się bronić”. Od dziś możemy o tym zapomnieć. Godność „gorszej załogi” polega na tym, że jest gorsza. Bo tylko w ten sposób może jeszcze raz oddać usługę Ojczyźnie: jako nowa pałka na Tuska.
Piotr Kaim
Komentarze